RSS

Archiwa tagu: przygraniczna turystyka

Ukraina wita


Wiecie jak najlepiej minąć granicę polsko-ukraińską? Na stopa. A wiecie z kim najlepiej się zabrać? Z ‘biznesmenem z zawodu’ czyli ukraińskim przygranicznym turystą…

Któtka piłka ze strony A. i już mam załatwioną podwózkę. Nie tylko do Rawy Ruskiej ale jak się okazało od razu do samego Lwowa. To się dopiero nazywa posiadać siatkę kontaktów i dar persfazji. Z ukraińską turystką wracającą z zakupów w Polsce turlam się starym audii w stronę Hrebennego.

w trasie

Ok. trzech godzin straconych na granicy przy wyjeździe z PL, ślimacze tempo odpraw, i jeszcze do tego podbicie papierów ze zwrotem podatku. Gehenna w pełnym słońcu. Kiedy wjeżdżamy na ukraińską stronę, wszystko wskazuje na to, że czeka nas drugie tyle czekania… Jak się jednak okazuje EURO ’12 nie wiele zmieniło w podejściu ukraińskich pograniczników do darowizn. Całą kolejkę omijamy lewą stroną, a celnikowi dajemy całe 10hrywien. Dzięki tej zawrotnej kwocie możemy oszczędzić jakieś dobre 2 godziny. Ten kieruje nas na cło, gdzie leci kolejnych 20hrywien. Celnik ogląda auto, podnosi koc z tylnego siedzenia, a tam proszek do prania i płyny do płukania tkanin. Z bagażnika aż się wszystko wysypuje… A ja siedząc na miejscu pasażera nawet pod nogami mam dwie duże torby proszku przykryte samochodowym chodniczkiem, przez co moje kolana znajdują się na wysokości uszu. –Szo, turisty? Pyta niby zdziwiony celnik, widząc mój plecak z namiotem i karimatą na tylnym siedzeniu. –A, no turisty. Wspomniane 20hrywien sprawia, że celnik na chwilę odwraca głowę w drugą stronę. Nam to wystarcza. Pogranicznik w minutę bije stampa w passport, karteczka ‘nic do oclenia’ znów wraca do nas i już nas nie ma na cle.

- Szo, turisty?

Ostatnia kontrola przy wyjeździe z granicy – jeszcze jeden celnik wychodzi po karteczkę i dostaje w niej zawinięte 20hrywien. Odbiera, ostentacyjnie przelicza nawet się zbytnio z tym nie kryjąc i kwituje wszystko jednym krótkim – Jechać. Wot i w 15 minut mijamy ukraińską stronę granicy i wjeżdżamy do Rawy Ruskiej. Siła argumentów była zdecydowanie po naszej stronie. Kiedy na spokojnie przeliczyłem sobie wszystko z hrywien na złotówki okazało się, że cała ‘ukraińska część’ granicy kosztowała nas jakieś 25złotych. Inny świat, bo ja najpewniej jadąc swoim autem przez tą granicę, jednak we wspomnianej kolejce bym stał 😉

Cóż, jeszcze kilka kilometrów wreszcie wyremontowaną i poprawioną ukraińską drogą z Rawy Ruskiej do Lwowa i jesteśmy na miejscu. Po drodze, kiedy zachwaliłem wreszcie oddaną drogę – pamiętając z jak mozolnym tempem omijało się wszystkie dziury i wyrwy w starej, dowiedziałem się, że budowali ją Turcy. Ze szczerą ciekawością pytam, dlaczego aż Turcy? W odpowiedzi widzę uśmiech na twarzy kierowcy i stwierdzenie, że nasi najpewniej wszystko by rozkradli. Cóż, może jestem już po stronie ukraińskiej, ale jednak podejście do takich spraw okazuje się nadwyraz podobne po obydwu stronach granicy.

We Lwowie łapię marszrute do centrum. Ze wszystkimi spotykanymi osobami rozmawiam po polsku, bądź ja mówie po polsku a w odpowiedzi słyszę język ukraiński. Dogaduję się jednak bez większych problemów. Nocleg znajduję w Hostelu SEVERYN LV, który z czystym sumieniem mogę polecić wszystkim, wybierającym się do Lwowa.

Hostel we Lwowie

Standard bardzo dobry i jest bardzo czysto. Wspólna kuchnia, czyste prysznice i toalety. W recepcji spotkałem Svietłanę, która studiowała na warszawskim AWF-ie. Śmiało można się więc porozumieć po polsku, ale również po angielsku czy rosyjsku. Koniec końców okazało się, że jestem dzisiaj jedynym gościem, więc cały hostel ‘mój’ 😉 A rozmawiając ze Svietłaną przy wieczornej herbacie o podróżach i przygodach, zastała nas późna noc. Do tego jeszcze zapomniałem o zmianie czasu, więc kolejną godzinę jestem w plecy. Ech. Nie wyśpie się…

 

Tagi: , , , , , , ,